three word story

zuzia

. Armata wreszcie wystrzeliła

orlik

prosto w ucho...

madvill

drewnianego chlopca zwanego...

orlik

janeem prosto z

Hysiu

stumilowego lasu pełnego

orlik

gumijagód i robiących

zuzia

dużo szumu hefalumpów.

SwiNtuch...

Nowe zdanie zaczynam

orlik

bo mam garba

Gość

na pięcie, który

orlik

rośnie gdy krystyna

zuzia

nie zrobi jarzynowej

madvill

Nasze 3 word story uroslo do sporych rozmiarow, wiec skonczymy je w tym momencie Smile

jako, ze nikt nie pamieta juz pewnie calosci tylko dopisuje kolejne slowa ponizej wrzucam(na bialo, polecam zaznaczyc Very Happy

) calosc

zapraszam do kolejnej edycji 3ws Razz

-->http://www.kl1a5lo.fora.pl/post2606.html#2606<--

Pewnego pieknego dnia Rysiek wytoczył się na środek ulicy i stwierdzil, ze za mało wypił po czym ruszyl do pobliskiego monopolowego. Zakupil wino marki "wino" i poszedł do meliny "U Kaczora" ! Spotkał tam braci - Jarka i Lecha, najebanych w 3 dupy. Otworzyl drzwi i zobaczył Andrzeja z bimbrem pędzonym w piwnicy. Postanowil usiasc i wtedy zobaczył Stacha, który szybko pobiegl po nastepna kolejke wina marki "wino", które popijali komandosem i zagryzali schabowymi o smaku malin z bitą śmietaną. Andrzej przyniósł jeszcze polowke i poszli obalić ją bez towarzystwa. Wzieli szklo po drodze jednak przypomnialo im sie, że zapomnieli o schabowych na zagryzke. Na szczęście jednak przechodzili w poblizu sklepu z ogorkami i spotkali adama, ktory mial ogorki. Jednego mial w kieszeni, a drugiego wiekszego, wsadzonego w plecak. Adam pocalowal swoją dziewczyne w stope i poszli razem do stodoły. Usiedli na taboretach i otworzyli flaszke, w ktorej niestety byla woda zamiast wodki. Na nieszczescie tego ten teges boss tutejszej mafii Rysiek z klanu przyjechał po haracz do swojej ukochanej grażynki kury domowej, ale maciek powiedział, ze najpierw flaszke okręcą na trzech, a póżniej grażynke zabiora ze soba i rozpalą ognisko. Po wspolnej nocy z jej włosów niespodziewanie wyskoczyl wielki Zeus czyli grecki bog, ktory lubial kobiety, mężczyzn i dzieci świnek morskich. Zeus wzial swoj długi czarny kij i wybral sie na ryby, i niespodziewanie ujrzal tam wieloryba pijacego piwo. Wieloryb ten był różowy w paski czarne z malutkim logo osiedlowego monopolowego, który sie zwie "żwirek i muchomorek", w którym sprzedaje się róóóóóóóóóóóóżne alkohole oraz pochodzące z bardzo małej wioski nalewki lecznicze. Tymczasem szedl czlowiek wzdluz lasku słynnego z śpiących tam gwałcicieli, których przywódcą jest Wlodek majacy malego, ale bardzo sprawnego i jednoczesnie bardzo wielkiego wielbłąda, który wiedzial kiedy wlasciciel ma kaca i jego mózg wolniej pracuje. Wtedy wielbłąd pracuje szybciej żeby zdazyc na ostatni kursujący autobus do buczaczy śląskiej, koło pcimia dolnego, gdzie sprzedaja najlepsze wyroby monopolowe oraz podroby nadajace sie tylko do wsadzenia ich w tyl pewnemu pięknemu młodemu stworzeniu, ktore nazywa sie po ojcu księdzu, dyrektorze pewnego radia, które mieści sie, albo sie niemieści można by rzec bardzo daleko od Twojego miejsca zamieszkania. Zuzia Zjebała wierszyk mówiąc do skorupy lighty jego mać! ty kufa durniu opanuj emocje synciu i zamknij to kurwa okno! można by rzec miętką zalatuje tutaj. I dodać skromnie, że jesteś ciota i 3 kobiety, które gryzą się w swoje prawe kolana i swoje śodkowe zwieńczenie nog. Niestety jedna z nich nie jest kobieta, tylko bardzo złym panem 'strażą miejską', który całymi dniami ścigał biedną młodzież palącą papierosy, pochodzące z przemytu z zjednoczonych emiratów arabskich, gdzie rysie chodzą do monopolowego po butelke ryżowo-jagodowej zupy owocowej. Zapomnial jednak, kupić paczki zapałek, których było bardzo malo i zaczął sam palić cygaro z wąsem, że na ławeczkach znajdujących się obok duzego wora na coś ciekawego kurna. Mama powiedziala mu, że ma złamanego małego palca u stopy i uwiera go w zad kolegi gdzie nie powinno zostac czyste albo lepiej brudne, bo raczej nie czyste. Mama powiedziala: "ty głupi kutasie idź sie umyj bo inaczej będziesz musial sie wykapać w denaturacie", bo wlasnie wtedy szedl tato. Swieżo po wypucowaniu swojej rakiety i ustawieniu jej w kierunku domu gdzie stała w oknie nasza ulubiona koleżanka, ruda ze szkoly, która ma dziwne przekonanie ze musimy uprawiać sex każdego dnia z kim tylko popadnie. Armata była gotowa do wystrzalu, lecz nagle ktoś wyskoczył zza śmietnika. Był to stary ćpun na małym rózowym rowerku w czarne-emo-czaszki i powiedział szeptem "zamknij to kurwa okno", i poszedl do domu swojego . Armata wreszcie wystrzeliła prosto w ucho drewnianego chlopca zwanego janeem prosto z stumilowego lasu pełnego gumijagód i robiących dużo szumu hefalumpów. Nowe zdanie zaczynam bo mam garba na pięcie, który rośnie gdy krystyna nie zrobi jarzynowej.